Wczoraj byłem na interview w Michael Hill Jeweler. Salon jubilerski w centrum miasta - Cuba St. Szczerze mówiąc - nie tego się spodziewałem. Salon jubilerski w Polsce kojarzy się z eleganckim sklepem - wszyscy pod krawatem, wystrój sklepu pierwsza klasa itd... A tutaj - sprzedawcy chodzą w t-shirtach z logiem firmy, przy wejściu ogromny plakat: "50% off", na podłodze balony (tak, takie normalne zwykłe balony z napisem "50% off")... Szkoda gadać. Samantha (store manager) przyjęła mnie w raczej mało przyjemnym biurze. Nie zaproponowała herbaty, nie mówiąc nawet o zdjęciu płaszcza. Zasadniczo i pobieżnie - średnio mnie interesuje to, jak mi poszła rozmowa, bo wiem, że nie chciałbym pracować w takim miejscu. W ogóle mi się nie podobało.
W piątek idę na kolejną rozmowę do Experience New Zealand Travel i z tym interview wiążę dużo większe nadzieje. Już sam fakt, że jest to firma działająca w przemyśle turystycznym sprawia, że praca może być tam dużo ciekawsza niż na pozycji Office Administrator w salonie jubilerskim.
Śliczna dzisiaj jest pogoda... Aż trudno uwierzyć, że to jesień i że Wellington... Ale na pewno będzie gorzej :) No cuż... Byle do wiosny (czyli do października).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Cóż :) Życzymy Ci powodzenia w poszukiwaniach i trzymamy kciuki,za znalezienie pracy, o której marzysz!
ja stanowczo sie domagam wiekszej czestotliwosci pisania! ale to stanowczo!
Prześlij komentarz