"Dyskusja na walnym była burzliwa, ale osobiście uważam, że wprowadziliście dużo zmian i innowacji i to jest przede wszystkim Twoja zasługa, więc należało Ci się.
[...]
Tak samo jest z ludźmi - gdy się nie zmieniają albo gdy nie są zmuszani do zmian, ich efektywność spada. Więc każda zmiana jest dobra, zazwyczaj - zmiana na lepsze."
czwartek, 28 czerwca 2007
sobota, 23 czerwca 2007
Update po długiej przerwie
Siedzimy w salonie i oglądamy (właściwie to tylko ja oglądam) America's Cup: NZ vs. Szwajcaria. Pierwsza rundę wygrali Szwajcarzy. Niestety...
Wczoraj przyjechał Damy. Najwyższy czas... Odebraliśmy go z lotniska. Całkiem fajny chłopak. Sympatyczny, rozgadany... Pierwsze wrażenie bardzo dobre. Damy skończył studia w Nigerii (jest Nigeryjczykiem), rok spędził w Indonezji pracując dla tamtejszego MC, a teraz najbliższy rok spędzi w Nowej Zelandii. Właściwie niecały, bo za jakiś czas wybiera się do Nigerii na wesele brata i wróci miesiąc później.
Już coraz bardziej się przyzwyczajam do życia tutaj. I bardzo mi w tym pomaga to, co działo się w ciągu ostatniego tygodnia. W piątek zadzwonił do mnie Glenn z Experience NZ Travel i powiedział, że chce mnei przyjąć do pracy! Co prawda nie będę zarabiał kokosów. Będę pracował przez 2 dni w tygodniu po 7h za ok. $11 za godzinę (na rękę), a to powinno mi dać jakieś $600 na miesiąc, co starczy mi akurat na czynsz i wspólne domowe wydatki (spożywcze etc.). Zaczynam 19 lipca. Ale od następnego miesiąca będę pracował 3 dni w tygodniu, więc będę zarabiał $800 miesięcznie, co powinno mi wystarczyć na pokrycie wszystkich kosztów. Więc byle do września :)
Dogadaliśmy się z chłopakami - zgodzili się na to, że będą dzielić pokój, a ja mam swój własny :) Jeszcze nie miałem czasu, żeby wszystko rozpakować, więc wciąż mieszkam trochę w walizce. Ale sukcesywnie się rozpakowuję.
Już powoli łapię sie na tym, że przechodząc przez ulicę patrzę w odpowiednią stronę (czyli prawą)! Nikita chce, żebyśmy w październiku pojechali do miasteczka Rotorua. Do tego czasu muszę nauczyć się prowadzić. Ale to będzie dziwne... Niby wszystko w samochodzie jest identyczne, poza paroma drobnymi szczegółami: kierownica jest po prawej stronie, drążek zmiany biegów - po lewej, kierunkowskazy - po lewej, stacyjka - po lewej.
A wczoraj mnie olśniło... Ale o tym innym razem.
Wczoraj przyjechał Damy. Najwyższy czas... Odebraliśmy go z lotniska. Całkiem fajny chłopak. Sympatyczny, rozgadany... Pierwsze wrażenie bardzo dobre. Damy skończył studia w Nigerii (jest Nigeryjczykiem), rok spędził w Indonezji pracując dla tamtejszego MC, a teraz najbliższy rok spędzi w Nowej Zelandii. Właściwie niecały, bo za jakiś czas wybiera się do Nigerii na wesele brata i wróci miesiąc później.
Już coraz bardziej się przyzwyczajam do życia tutaj. I bardzo mi w tym pomaga to, co działo się w ciągu ostatniego tygodnia. W piątek zadzwonił do mnie Glenn z Experience NZ Travel i powiedział, że chce mnei przyjąć do pracy! Co prawda nie będę zarabiał kokosów. Będę pracował przez 2 dni w tygodniu po 7h za ok. $11 za godzinę (na rękę), a to powinno mi dać jakieś $600 na miesiąc, co starczy mi akurat na czynsz i wspólne domowe wydatki (spożywcze etc.). Zaczynam 19 lipca. Ale od następnego miesiąca będę pracował 3 dni w tygodniu, więc będę zarabiał $800 miesięcznie, co powinno mi wystarczyć na pokrycie wszystkich kosztów. Więc byle do września :)
Dogadaliśmy się z chłopakami - zgodzili się na to, że będą dzielić pokój, a ja mam swój własny :) Jeszcze nie miałem czasu, żeby wszystko rozpakować, więc wciąż mieszkam trochę w walizce. Ale sukcesywnie się rozpakowuję.
Już powoli łapię sie na tym, że przechodząc przez ulicę patrzę w odpowiednią stronę (czyli prawą)! Nikita chce, żebyśmy w październiku pojechali do miasteczka Rotorua. Do tego czasu muszę nauczyć się prowadzić. Ale to będzie dziwne... Niby wszystko w samochodzie jest identyczne, poza paroma drobnymi szczegółami: kierownica jest po prawej stronie, drążek zmiany biegów - po lewej, kierunkowskazy - po lewej, stacyjka - po lewej.
A wczoraj mnie olśniło... Ale o tym innym razem.
czwartek, 21 czerwca 2007
I jest nas czworo
Dzisiaj przyjechał Andrey z Kazachstanu. Trza być chorym, żeby odbierać kogoś z dworca o 6.50 rano... W NZ się nie wstaje o tej porze. Ale cóż począć - przyjeżdża chłopak, to trzeba mu przygotować odpowiednie przyjęcie w kraju.
Wsiadł w samolot w Almaty, miał dłuższą przesiadkę w Kuala Lumpur, potem jeszcze wieczór w Auckland i w końcu wsiadł do nocnego autobusu do Wellington.
Nie wiem, jak on to zrobił, ale udało mu się zmieścić do walizki wielkości połowy mojej!
Pierwsze wrażenie - bardzo sympatyczny chłopak. Nadaje się na HR-a, będzie nam się chyba dobrze współpracować. Jedyne co, to może dorównywać Nikicie pod względem braku nawyku sprzątania po sobie, ale jeśli tylko nie będę z nim w pokoju, to powinienem to wytrzymać.
W niedzielę (miejmy nadzieję...) przyleci Damy. W tym momencie siedzi w Brunei. Właściwie nie wiem czemu... Chyba czeka na najbliższy lot do NZ - od 2 dni.
Dzisiejszy wieczór spędziliśmy sami w domu - Sneha, Andrey i ja. Obecny (czyli "stary") team poszedł na ostatnią wspólną imprezkę. Więc siedzieliśmy sobie w trójkę i zasadniczo nic nie robiliśmy. I muszę przyznać, że czułem się zaskakująco komfortowo... Chyba wszystko przez to, że starego teamu nie było w domu, więc nareszcie mogłem się nie czuć jak gość w ich mieszkaniu. W ciągu najbliższych dwóch tygodni cały team się wyprowadzi i zostaniemy tutaj tylko my. I nareszcie będziemy mogli powiedzieć, że to jest nasz domek :)
Jutro rano ma do mnie zadzwonić Glenn z Experience NZ Travel i mi powie, czy mnie zatrudni czy nie. Tak bardzo bym chciał dostać tą pracę... Już nie mogę się doczekać.
Za parę godzin rozpocznie się Walne Zebranie, na którym będzie głosowane moje absolutorium. To jest chyba pierwsze WZ, które opuszczę, od kiedy jestem członkiem (czyli od maja 2004). Tak mi szkoda, że nie mogę tam być. Będzie tam cała moja Rada Wykonawcza... tylko mnie nie będzie. Tak bardzo żałuję, że nie mogę w nim uczestniczyć.
Wsiadł w samolot w Almaty, miał dłuższą przesiadkę w Kuala Lumpur, potem jeszcze wieczór w Auckland i w końcu wsiadł do nocnego autobusu do Wellington.
Nie wiem, jak on to zrobił, ale udało mu się zmieścić do walizki wielkości połowy mojej!
Pierwsze wrażenie - bardzo sympatyczny chłopak. Nadaje się na HR-a, będzie nam się chyba dobrze współpracować. Jedyne co, to może dorównywać Nikicie pod względem braku nawyku sprzątania po sobie, ale jeśli tylko nie będę z nim w pokoju, to powinienem to wytrzymać.
W niedzielę (miejmy nadzieję...) przyleci Damy. W tym momencie siedzi w Brunei. Właściwie nie wiem czemu... Chyba czeka na najbliższy lot do NZ - od 2 dni.
Dzisiejszy wieczór spędziliśmy sami w domu - Sneha, Andrey i ja. Obecny (czyli "stary") team poszedł na ostatnią wspólną imprezkę. Więc siedzieliśmy sobie w trójkę i zasadniczo nic nie robiliśmy. I muszę przyznać, że czułem się zaskakująco komfortowo... Chyba wszystko przez to, że starego teamu nie było w domu, więc nareszcie mogłem się nie czuć jak gość w ich mieszkaniu. W ciągu najbliższych dwóch tygodni cały team się wyprowadzi i zostaniemy tutaj tylko my. I nareszcie będziemy mogli powiedzieć, że to jest nasz domek :)
Jutro rano ma do mnie zadzwonić Glenn z Experience NZ Travel i mi powie, czy mnie zatrudni czy nie. Tak bardzo bym chciał dostać tą pracę... Już nie mogę się doczekać.
Za parę godzin rozpocznie się Walne Zebranie, na którym będzie głosowane moje absolutorium. To jest chyba pierwsze WZ, które opuszczę, od kiedy jestem członkiem (czyli od maja 2004). Tak mi szkoda, że nie mogę tam być. Będzie tam cała moja Rada Wykonawcza... tylko mnie nie będzie. Tak bardzo żałuję, że nie mogę w nim uczestniczyć.
wtorek, 19 czerwca 2007
Trzy tygodnie
Damy nas zaskakuje każdego dnia. Wczoraj oznajmił, że przyjeżdża w niedzielę - 24 czerwca. Zaczynam się zastawiać, czy on w ogóle tu przyjedzie.
Dobra, koniec marudzenia.
Pogoda
Za parę na południowej półkuli zacznie się astronomiczna zima. Przez ostatnie 3-4 dni pogoda była chyba w miarę typowa dla NZ (Maryna może potwierdzi :) ) - parę razy dziennie pogoda zmieniała się od pełnego słońca i bezchmurnego nieba do ulewy i silnego wiatru. Przy takim wietrze występuje zjawisko, które ludzie nazywają horizontal rain - "poziomy deszczu".
Ludzie
Już pisałem wcześniej - ludzie tutaj są niesamowicie przyjaźni, bezpośredni i uprzejmi. Dzisiaj rozmawiałem z "konsultantem" z biura obsługi abonenta Vodafone (sieci komórkowej). Kiedy on zmieniał ustawienia mojej poczty głosowej (a zajęło to trochę czasu), wypytał mnie, jak mam na imię, skąd dzwonię, a jaka tu pogoda była i jak mi minął dzień... I to jest normalne w tym kraju! Nie wiem, czy gdzieś indziej na świecie żyją tacy ludzie.
Praca
Dzisiaj byłem na drugiej rozmowie w Experience New Zealand Travel. Oprócz mnie jest jeszcze dwóch kandydatów na to stanowisko. Dzisiaj rozmawiałem z Glennem (Managing Director, on prowadził pierwsze interview) oraz Denise (Director / Sales Manager). Rozmowa była bardzo nieformalna, Glenn właściwie nie miał za dużo "zawodowych pytań". Denise właściwie chciała mnie tylko poznać. Popytali mnie o kierunek moich studiów, kiedy do PL wracam, co będę robił jak skończę kadencję w @NZ, a kiedy muszę do Polski wrócić etc etc.
Praca jest naprawdę ciekawa (księgowość + IT), atmosfera pracy w biurze (na pierwszy rzut oka) jest świetna. Jedyny problem jest taki, że na razie będę zarabiał $13/h (brutto) i pracował 15h w tygodniu. To daje mi $600 miesięcznie, co niezupełnie wystarczy na utrzymanie się tutaj. Ale Glenn mówił, że około września/października możemy porozmawiać o zwiększeniu wymiaru godzin do 20 tygodniowo, a w listopadzie/grudniu o podwyżce (zależnie od efektów mojej pracy).
Glenn ma do mnie zadzwonić w piątek.
Dobra, koniec marudzenia.
Pogoda
Za parę na południowej półkuli zacznie się astronomiczna zima. Przez ostatnie 3-4 dni pogoda była chyba w miarę typowa dla NZ (Maryna może potwierdzi :) ) - parę razy dziennie pogoda zmieniała się od pełnego słońca i bezchmurnego nieba do ulewy i silnego wiatru. Przy takim wietrze występuje zjawisko, które ludzie nazywają horizontal rain - "poziomy deszczu".
Ludzie
Już pisałem wcześniej - ludzie tutaj są niesamowicie przyjaźni, bezpośredni i uprzejmi. Dzisiaj rozmawiałem z "konsultantem" z biura obsługi abonenta Vodafone (sieci komórkowej). Kiedy on zmieniał ustawienia mojej poczty głosowej (a zajęło to trochę czasu), wypytał mnie, jak mam na imię, skąd dzwonię, a jaka tu pogoda była i jak mi minął dzień... I to jest normalne w tym kraju! Nie wiem, czy gdzieś indziej na świecie żyją tacy ludzie.
Praca
Dzisiaj byłem na drugiej rozmowie w Experience New Zealand Travel. Oprócz mnie jest jeszcze dwóch kandydatów na to stanowisko. Dzisiaj rozmawiałem z Glennem (Managing Director, on prowadził pierwsze interview) oraz Denise (Director / Sales Manager). Rozmowa była bardzo nieformalna, Glenn właściwie nie miał za dużo "zawodowych pytań". Denise właściwie chciała mnie tylko poznać. Popytali mnie o kierunek moich studiów, kiedy do PL wracam, co będę robił jak skończę kadencję w @NZ, a kiedy muszę do Polski wrócić etc etc.
Praca jest naprawdę ciekawa (księgowość + IT), atmosfera pracy w biurze (na pierwszy rzut oka) jest świetna. Jedyny problem jest taki, że na razie będę zarabiał $13/h (brutto) i pracował 15h w tygodniu. To daje mi $600 miesięcznie, co niezupełnie wystarczy na utrzymanie się tutaj. Ale Glenn mówił, że około września/października możemy porozmawiać o zwiększeniu wymiaru godzin do 20 tygodniowo, a w listopadzie/grudniu o podwyżce (zależnie od efektów mojej pracy).
Glenn ma do mnie zadzwonić w piątek.
piątek, 15 czerwca 2007
A dzisiaj...
A dzisiaj nic się nie dzieje... zupełnie nic.
Piątek wieczorem, wieje i pada (i tak będzie przez całą zimę). Siedzimy w domy i oglądamy "W doborowym towarzystwie". I nic się nie dzieje. Jutro mamy cały dzień zarezerwowany na rozmowy prezydentami AIESEC NZ od 1996 (chyba...).
Wciąż nie wiem, czy dostanę swój pokój, czy nie. Damy (Nigeryjczyk) przyjedzie w niedzielę - czyli pojutrze, Andrey (Kazach) przyjedzie w środę. Doszliśmy do wniosku, że nie powinniśmy rozdzielać pokoi, dopóki nie będziemy mieli na miejscu całego składu, bo to mimo wszystko nie fair. Ale tak samo nie fair jest to, że oni przylatują w tym tygodniu, a Sneha i ja siedzimy tu 3 tygodnie przygotowując się do przejęcia kadencji. No cóż...
Ale ja i tak chcę mieć swój pokój.
Obecne MC wysłało nam chyba trzy maila przypominające o tym, że niektórzy z nas mogą potrzebować wizy tranzytowej, jeśli będziemy podróżować przez Australię. I dziwnym trafem niektórzy z nas mogli się zorientować przed wylotem, a niektórzy (Damy) dopiero na lotnisku się dowiedzieli, że będą potrzebować takiej wizy.
Rozmawiałem z Andreyem dwa dni przed jego planowanym wylotem z Kazachstanu. Pytał mnie o wizy. Powiedziałem mu, że ja nie potrzebowałem, ale w jego przypadku może być inaczej. Odpowiedział, że pewnie jego obowiązują podobne zasady jak mnie. Ale oczywiście gdybym nie wszedł na stronkę ambasady Australii w Polsce, to by się chłopak nie dowiedział, że jednak potrzebuje wizy tranzytowej.
Damy nas właśnie poinformował (5 minut temu), że nie może wyjechać z Indonezji, ponieważ nie ma na to "zgody". Nikita z nim rozmawia i próbuje się dowiedzieć, o co dokładnie chodzi. Ja nic nie wiem.
Powoli zaczynam się zastanawiać, co jest nie tak z tymi chłopakami - czy oni są tacy nieporadni, że nie mogą sobie sprawdzić w internecie, czy potrzebują wizy tranzytowej...? Czy może nie zależy im aż tak bardzo na tym, żeby tu przyjechać...?
Na pewno już stracili dwa tygodnie "transition" (czyli procesu przekazywania wiedzy, doświadczenia i obowiązków od obecnego teamu) i będą musieli to jakoś nadrobić. Na pewno będą mieli w związku z tym dużo pracy, a w tym samym czasie będą musieli się przyzwyczaić do życia w nowym miejscu.
Ehm... Damy może przyleci w poniedziałek rano, Andrey na razie wciąż trzyma się poprzedniej wersji - środa. A wszyscy mieliśmy tu być najpóźniej 1 czerwca.
Piątek wieczorem, wieje i pada (i tak będzie przez całą zimę). Siedzimy w domy i oglądamy "W doborowym towarzystwie". I nic się nie dzieje. Jutro mamy cały dzień zarezerwowany na rozmowy prezydentami AIESEC NZ od 1996 (chyba...).
Wciąż nie wiem, czy dostanę swój pokój, czy nie. Damy (Nigeryjczyk) przyjedzie w niedzielę - czyli pojutrze, Andrey (Kazach) przyjedzie w środę. Doszliśmy do wniosku, że nie powinniśmy rozdzielać pokoi, dopóki nie będziemy mieli na miejscu całego składu, bo to mimo wszystko nie fair. Ale tak samo nie fair jest to, że oni przylatują w tym tygodniu, a Sneha i ja siedzimy tu 3 tygodnie przygotowując się do przejęcia kadencji. No cóż...
Ale ja i tak chcę mieć swój pokój.
Obecne MC wysłało nam chyba trzy maila przypominające o tym, że niektórzy z nas mogą potrzebować wizy tranzytowej, jeśli będziemy podróżować przez Australię. I dziwnym trafem niektórzy z nas mogli się zorientować przed wylotem, a niektórzy (Damy) dopiero na lotnisku się dowiedzieli, że będą potrzebować takiej wizy.
Rozmawiałem z Andreyem dwa dni przed jego planowanym wylotem z Kazachstanu. Pytał mnie o wizy. Powiedziałem mu, że ja nie potrzebowałem, ale w jego przypadku może być inaczej. Odpowiedział, że pewnie jego obowiązują podobne zasady jak mnie. Ale oczywiście gdybym nie wszedł na stronkę ambasady Australii w Polsce, to by się chłopak nie dowiedział, że jednak potrzebuje wizy tranzytowej.
Damy nas właśnie poinformował (5 minut temu), że nie może wyjechać z Indonezji, ponieważ nie ma na to "zgody". Nikita z nim rozmawia i próbuje się dowiedzieć, o co dokładnie chodzi. Ja nic nie wiem.
Powoli zaczynam się zastanawiać, co jest nie tak z tymi chłopakami - czy oni są tacy nieporadni, że nie mogą sobie sprawdzić w internecie, czy potrzebują wizy tranzytowej...? Czy może nie zależy im aż tak bardzo na tym, żeby tu przyjechać...?
Na pewno już stracili dwa tygodnie "transition" (czyli procesu przekazywania wiedzy, doświadczenia i obowiązków od obecnego teamu) i będą musieli to jakoś nadrobić. Na pewno będą mieli w związku z tym dużo pracy, a w tym samym czasie będą musieli się przyzwyczaić do życia w nowym miejscu.
Ehm... Damy może przyleci w poniedziałek rano, Andrey na razie wciąż trzyma się poprzedniej wersji - środa. A wszyscy mieliśmy tu być najpóźniej 1 czerwca.
środa, 13 czerwca 2007
Mój pokój :)
Może już w przyszły weekend dostanę swój pokój! :)
Co prawda umowa ze starym teamem była taka, że mieszkają w domku do 1 lipca (bo wtedy oficjalnie kończy się ich kadencja), a my w tym czasie śpimy w salonie. Ale okazało się, że Simone (po której mam przejąć pokój) wyprowadza się z domku w przyszły weekend, a to oznacza, że będę mógł się już powoli wprowadzać do mojego własnego pokoju!
Mam już trochę dość spania w salonie i mieszkania w walizce - w końcu ileż można.
Mam tylko nadzieję, że Simone nie zmieni zdania i wyprowadzi się za 10 dni.
Właśnie jest 19.30, środa, 13 czerwca.
W NZ jestem od 16 dni i 5 godzin.
Do Świąt zostały 193 dni.
Do początku kadencji zostało 18 dni.
Do końca kadencji zostało 384 dni.
Co prawda umowa ze starym teamem była taka, że mieszkają w domku do 1 lipca (bo wtedy oficjalnie kończy się ich kadencja), a my w tym czasie śpimy w salonie. Ale okazało się, że Simone (po której mam przejąć pokój) wyprowadza się z domku w przyszły weekend, a to oznacza, że będę mógł się już powoli wprowadzać do mojego własnego pokoju!
Mam już trochę dość spania w salonie i mieszkania w walizce - w końcu ileż można.
Mam tylko nadzieję, że Simone nie zmieni zdania i wyprowadzi się za 10 dni.
Właśnie jest 19.30, środa, 13 czerwca.
W NZ jestem od 16 dni i 5 godzin.
Do Świąt zostały 193 dni.
Do początku kadencji zostało 18 dni.
Do końca kadencji zostało 384 dni.
Job searching 4
Dzisiaj napisał do mnie Glenn - Managing Director z Experience NZ Travel. Chce się ze mną spotkać i przeprowadzić kolejną rozmowę. Do ostatniego etapu doszedłem ja i jeszcze dwóch innych kandydatów. Powiedział, że jeśli zaoferuje mi to stanowisko, będę zarabiał $13 (czyli ok. $10 na rękę) i pracował przez 15h tygodniowo. Nie starczy mi to na normalne życie (wszystko wydam na czynsz i wspólne podstawowe zakupy spożywcze). Zapytałem go o możliwość zwiększenia wymiaru godzin - powiedział, że spróbuje zwiększyć do 20h/tydzień. $800 miesięcznie powinno mi wystarczyć na życie (pod warunkiem oszczędnego zarządzania środkami).
Wspominał też o tym, że może pomyśli o podwyżce, ale to dopiero w listopadzie-grudniu, kiedy będzie więcej pracy (sezon turystyczny), a ja sprawdzę się na stanowisku.
We wtorek mam kolejną rozmowę - zobaczymy, co mi wtedy powie Glenn.
Wspominał też o tym, że może pomyśli o podwyżce, ale to dopiero w listopadzie-grudniu, kiedy będzie więcej pracy (sezon turystyczny), a ja sprawdzę się na stanowisku.
We wtorek mam kolejną rozmowę - zobaczymy, co mi wtedy powie Glenn.
wtorek, 12 czerwca 2007
Zdjęcia z podróży
Wrzuciłem na Picasę parę fotek z podróży - link obok. M.in. bardzo interesujące lotnisko w Bangkoku.
sobota, 9 czerwca 2007
Mount Victoria
Dzisiaj zrobiłem sobie całkiem niezły spacerek.
Nasz domek jest położony +/- 100-110 m n.p.m. I stąd przeszedłem się przez całe centrum (które jest położone właściwie na poziomie morza) aż na szczyt Mount Victoria (który jest na wysokości 196 m).
Właściwie nie spodziewałem się, że to będzie aż tak męczące... Słońce tutaj grzeje niemiłosiernie - tutaj powietrze jest bardzo czyste, temperatura odczuwalna po zachodzie (tuż po zachodzie) spada o jakieś 5-10 stopni.
W każdym razie - kiedy już dotarłem na Mount Victoria okazałem się, że na sam szczyt nie można się dostać, ponieważ właśnie zajmują się konserwacją tarasu widokowego, oświetlenia itd itp. Więc musiałem skorzystać z Wakefield Lookout, który wcale nie był gorszy. Stamtąd jest prześliczny widok na calutkie miasto. To jest obowiązkowy punkt programu dla każdego, kto chociaż przez chwilę jest w Wellington. Jest po prostu przecudownie...
Widać stąd całe centrum, przedmieścia, cała zatokę, The Hutt, a także lotnisko i wody Cieśniny Cooka (cieśniny pomiędzy Północną i Południową Wyspą). Jedyne, czego stąd nie widać, to chyba Wyspa Południowa.
Nie da się opisać tego widoku, to po prostu trzeba zobaczyć.
Nasz domek jest położony +/- 100-110 m n.p.m. I stąd przeszedłem się przez całe centrum (które jest położone właściwie na poziomie morza) aż na szczyt Mount Victoria (który jest na wysokości 196 m).
Właściwie nie spodziewałem się, że to będzie aż tak męczące... Słońce tutaj grzeje niemiłosiernie - tutaj powietrze jest bardzo czyste, temperatura odczuwalna po zachodzie (tuż po zachodzie) spada o jakieś 5-10 stopni.
W każdym razie - kiedy już dotarłem na Mount Victoria okazałem się, że na sam szczyt nie można się dostać, ponieważ właśnie zajmują się konserwacją tarasu widokowego, oświetlenia itd itp. Więc musiałem skorzystać z Wakefield Lookout, który wcale nie był gorszy. Stamtąd jest prześliczny widok na calutkie miasto. To jest obowiązkowy punkt programu dla każdego, kto chociaż przez chwilę jest w Wellington. Jest po prostu przecudownie...
Widać stąd całe centrum, przedmieścia, cała zatokę, The Hutt, a także lotnisko i wody Cieśniny Cooka (cieśniny pomiędzy Północną i Południową Wyspą). Jedyne, czego stąd nie widać, to chyba Wyspa Południowa.
Nie da się opisać tego widoku, to po prostu trzeba zobaczyć.
piątek, 8 czerwca 2007
Job searching 3
W piątek miałem kolejne interview. Tym razem było zupełnie inaczej :)
Experience New Zealand Travel mieści się na 8. piętrze biurowca w centrum miasta (na Featherston St., tuż przy Lambton Quay). Razem ze mną do windy wsiadła jakaś pani w średni wieku:
- Hello!
- Hi!
- Właśnie kupiłam bilety na koncert Boba Dylana!
- To świetnie.
- Tak się cieszę! Też powinieneś iść na koncert. Bye!
- Bye!
Biuro Experience NZ Travel to zwykły open-space, w którym pracuje 6-7 osób. Bardzo fajne miejsce, luźne i przyjazne. Przyjął mnie Managing Director - Glenn. Już na samym początku powiedział, że zaprosił mnie tylko dlatego, że mam doświadczenie zarówno w finansach, jak i w IT. Co prawda szukają asystenta księgowego, ale przydałby im się też "asystent informatyka", bo ich informatyk ma już za duż o roboty. Rozmawiałem z nim niecałą godzinę, aż w końcu Glenn się zorientował, że za chwilkę ma kolejną rozmowę i musimy niestety już kończyć. Miałem jeszcze szybkie interview z ich informatykiem.
Naprawdę chcę dostać tę robotę. Jeszcze nie wiem, ile mieliby mi dokładnie płacić, więc nawet nie wiem, czy mi starczy na życie. Mówią, że do 20 NZD za godzinę, 10-15 godzin tygodniowo. $1200 na miesiąc to całkiem niezła pensja. Glenn ma do mnie zadzwonić w przyszłym tygodniu.
Trzymajcie kciuki!
Experience New Zealand Travel mieści się na 8. piętrze biurowca w centrum miasta (na Featherston St., tuż przy Lambton Quay). Razem ze mną do windy wsiadła jakaś pani w średni wieku:
- Hello!
- Hi!
- Właśnie kupiłam bilety na koncert Boba Dylana!
- To świetnie.
- Tak się cieszę! Też powinieneś iść na koncert. Bye!
- Bye!
Biuro Experience NZ Travel to zwykły open-space, w którym pracuje 6-7 osób. Bardzo fajne miejsce, luźne i przyjazne. Przyjął mnie Managing Director - Glenn. Już na samym początku powiedział, że zaprosił mnie tylko dlatego, że mam doświadczenie zarówno w finansach, jak i w IT. Co prawda szukają asystenta księgowego, ale przydałby im się też "asystent informatyka", bo ich informatyk ma już za duż o roboty. Rozmawiałem z nim niecałą godzinę, aż w końcu Glenn się zorientował, że za chwilkę ma kolejną rozmowę i musimy niestety już kończyć. Miałem jeszcze szybkie interview z ich informatykiem.
Naprawdę chcę dostać tę robotę. Jeszcze nie wiem, ile mieliby mi dokładnie płacić, więc nawet nie wiem, czy mi starczy na życie. Mówią, że do 20 NZD za godzinę, 10-15 godzin tygodniowo. $1200 na miesiąc to całkiem niezła pensja. Glenn ma do mnie zadzwonić w przyszłym tygodniu.
Trzymajcie kciuki!
środa, 6 czerwca 2007
Job searching 2
Wczoraj byłem na interview w Michael Hill Jeweler. Salon jubilerski w centrum miasta - Cuba St. Szczerze mówiąc - nie tego się spodziewałem. Salon jubilerski w Polsce kojarzy się z eleganckim sklepem - wszyscy pod krawatem, wystrój sklepu pierwsza klasa itd... A tutaj - sprzedawcy chodzą w t-shirtach z logiem firmy, przy wejściu ogromny plakat: "50% off", na podłodze balony (tak, takie normalne zwykłe balony z napisem "50% off")... Szkoda gadać. Samantha (store manager) przyjęła mnie w raczej mało przyjemnym biurze. Nie zaproponowała herbaty, nie mówiąc nawet o zdjęciu płaszcza. Zasadniczo i pobieżnie - średnio mnie interesuje to, jak mi poszła rozmowa, bo wiem, że nie chciałbym pracować w takim miejscu. W ogóle mi się nie podobało.
W piątek idę na kolejną rozmowę do Experience New Zealand Travel i z tym interview wiążę dużo większe nadzieje. Już sam fakt, że jest to firma działająca w przemyśle turystycznym sprawia, że praca może być tam dużo ciekawsza niż na pozycji Office Administrator w salonie jubilerskim.
Śliczna dzisiaj jest pogoda... Aż trudno uwierzyć, że to jesień i że Wellington... Ale na pewno będzie gorzej :) No cuż... Byle do wiosny (czyli do października).
W piątek idę na kolejną rozmowę do Experience New Zealand Travel i z tym interview wiążę dużo większe nadzieje. Już sam fakt, że jest to firma działająca w przemyśle turystycznym sprawia, że praca może być tam dużo ciekawsza niż na pozycji Office Administrator w salonie jubilerskim.
Śliczna dzisiaj jest pogoda... Aż trudno uwierzyć, że to jesień i że Wellington... Ale na pewno będzie gorzej :) No cuż... Byle do wiosny (czyli do października).
piątek, 1 czerwca 2007
Wellington
Właściwie tu nie ma rzeczy, do których nie można się przyzwyczaić. Chyba nawet ten lewostronny ruch przestaje być taki przerażający. Zobaczymy, co będzie, kiedy będę musiał siąść za kierownicą.
Jedyny problem to to, że te drobne różnice widać wszędzie i na każdym kroku. Tutaj jest naprawdę bardzo niewiele rzeczy, które są identyczne jak te, które znam. Są, owszem zdarzają się, ale bardzo rzadko.
Wellington jest miastem położonym nad samą zatoką, więc pogoda tutaj w tym momencie jest podobna do jesieni nad Bałtykiem - pada i wieje (wczoraj wiało z prędkością 50km/h). Morze tutaj pachnie tak samo jak Bałtyk.
Jest taka jedna ciekawa anegdotka, którą opowiedziała nam Amy, obecna MCP. Podobno całe miasto zostało zaprojektowane przez architektów w Londynie. Wszystko było super idealnie itd, potem architekci wsiedli na statek i wyruszyli do Wellington, żeby tutaj wybudować miasto zgodnie z tym, co sobie wymyślili. I kiedy tu przybyli okazało się, że teren, na którym mają wybudować miasto nie jest taki jak sobie wyobrażali - czyli płaski. Mało tego - jest niesamowicie górzysty. Do tego stopnia, że w tym budynku, w którym teraz jestem, to co z jednej strony budynku jest parterem, z drugiej jest drugim piętrem. Wracając do tematu: architekci tylko wzruszyli ramionami i zdecydowali, że i tak wybudują tutaj to miasto zgodnie z planami.
Mimo wszystko Wellington zostało bardzo prosto zaprojektowane - są wydzielone (nieoficjalnie) cztery główne dzielnice centrum, każda o innym charakterze i z innym przeznaczeniem. Centrum dzieli się na:
Dla zainteresowanych - tutaj jest mapka.
W ścisłym centrum chyba właściwie nie ma budynków mieszkalnych - wszyscy mieszkają na tzw. przedmieściach. Pisze "tzw.", bo równie dobrze można w Krakowie nazwać przedmieściami wszystko, co nie jest Starym Miastem.
Jedyny problem to to, że te drobne różnice widać wszędzie i na każdym kroku. Tutaj jest naprawdę bardzo niewiele rzeczy, które są identyczne jak te, które znam. Są, owszem zdarzają się, ale bardzo rzadko.
Wellington jest miastem położonym nad samą zatoką, więc pogoda tutaj w tym momencie jest podobna do jesieni nad Bałtykiem - pada i wieje (wczoraj wiało z prędkością 50km/h). Morze tutaj pachnie tak samo jak Bałtyk.
Jest taka jedna ciekawa anegdotka, którą opowiedziała nam Amy, obecna MCP. Podobno całe miasto zostało zaprojektowane przez architektów w Londynie. Wszystko było super idealnie itd, potem architekci wsiedli na statek i wyruszyli do Wellington, żeby tutaj wybudować miasto zgodnie z tym, co sobie wymyślili. I kiedy tu przybyli okazało się, że teren, na którym mają wybudować miasto nie jest taki jak sobie wyobrażali - czyli płaski. Mało tego - jest niesamowicie górzysty. Do tego stopnia, że w tym budynku, w którym teraz jestem, to co z jednej strony budynku jest parterem, z drugiej jest drugim piętrem. Wracając do tematu: architekci tylko wzruszyli ramionami i zdecydowali, że i tak wybudują tutaj to miasto zgodnie z planami.
Mimo wszystko Wellington zostało bardzo prosto zaprojektowane - są wydzielone (nieoficjalnie) cztery główne dzielnice centrum, każda o innym charakterze i z innym przeznaczeniem. Centrum dzieli się na:
- CBD (Central Business District), zwane rónież Lambton Quay (od nazwy głównej ulicy w tej częsci miasta - jak nietrudno się domyślić, tu mieszczą się biura niemalże wszystkich firm funkcjonujących w tym mieście. To jest dzielnica biurowców.
- Waterfront - czyl jak nietrudno się domyślić - wszystko w pobliżu zatoki
- Courtnay - centrum rozrywkowe - kina, teatr, mnóstwo klubów, pubów, fast foodów, restauracji. Wieczorem tutaj skupia się życie całego miasta.
- Cuba - jedno wielkie centrum handlowe. Taka nasza "galeria", tylko że "open-air" :)
Dla zainteresowanych - tutaj jest mapka.
W ścisłym centrum chyba właściwie nie ma budynków mieszkalnych - wszyscy mieszkają na tzw. przedmieściach. Pisze "tzw.", bo równie dobrze można w Krakowie nazwać przedmieściami wszystko, co nie jest Starym Miastem.
Job searching
Miałem nadzieję, że łatwiej będzie znaleźć pracę tutaj.
Przeszukałem wszystkie ogłoszenia o pracę w Accounting, Office Administration i IT w trzech portalach w necie, wysłałem jakieś 15 aplikacji i czekam na odpowiedzi.
Byłoby łatwiej, gdybym szukał pracy na pełny etat i w Auckland (które jest jakieś 2-3 razy większe od Wellington).
Dzisiaj dostałem 2 odpowiedzi! Z jednej firmy napisali, że bardzo chętnie przeprowadzą ze mną rozmowę, pod warunkiem, że mam pozwolenie na pracę. Odpisałem, że oczywiście mam i czekam na konkretny termin rozmowy. Z innej zadzwonili i umówili się ze mną na rozmowę kwalifikacyjną na wtorek. :)
Przeszukałem wszystkie ogłoszenia o pracę w Accounting, Office Administration i IT w trzech portalach w necie, wysłałem jakieś 15 aplikacji i czekam na odpowiedzi.
Byłoby łatwiej, gdybym szukał pracy na pełny etat i w Auckland (które jest jakieś 2-3 razy większe od Wellington).
Dzisiaj dostałem 2 odpowiedzi! Z jednej firmy napisali, że bardzo chętnie przeprowadzą ze mną rozmowę, pod warunkiem, że mam pozwolenie na pracę. Odpisałem, że oczywiście mam i czekam na konkretny termin rozmowy. Z innej zadzwonili i umówili się ze mną na rozmowę kwalifikacyjną na wtorek. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)