środa, 8 sierpnia 2007

Dzień 71.

Dzisiaj wieczorem jadę (służbowo) do Auckland. Nareszcie zobaczę coś więcej niż Wellington :) AKL jest największym miastem w Nowej Zelandii, ok. 1,2 mln mieszkańców w całej aglomeracji. Najważniejsze miasto w kraju pod względem ekonomicznym - tam skupia się niemalże cała gospodarka kraju. Miasto założone przez Brytyjczyków w 1840 r., przez pierwsze 25 lat było stolicą kolonii. Później stolica została przeniesiona do WLG.

Ostatnio rozmawiałem z Denise, Sales Director w mojej firmie, o żeglarstwie. Chciałem się dowiedzieć, gdzie tu można popływać w weekendy. Okazało się, że ma jakiegoś znajomego w lokalnym jacht klubie. Popytała ludzi i powiedziała mi, żebym wpadł do jacht klubu, pogadał z nimi i zostawił swój numer telefonu. Podobno wszyscy szukają ludzi, którzy mogliby zostać członkami załogi w zwykłych kilkugodzinnych wypadach na zatokę albo cieśninę. W przyszłym tygodniu muszę się tam wybrać. Mam nadzieję, że będę miał okazję tutaj trochę pożeglować. Gdy ostatnio byłem nad zatoką, wiatr dochodził do 5 (tak na oko), co jak na zatokę otoczoną górami jest niezłym wynikiem. Ciekawe, jaki byłby wtedy wiatr w Cieśninie Cooka. Mógłby być silniejszy i kolejne 2 czyli niemalże warunki sztormowe. Muszę tam iść do jacht klubu jak najszybciej, już nie mogę się doczekać :)

Jakiś czas temu Kubuś na swoim łotewsko-ryskim blogu wspominał o komunikacji miejskiej. Pomyślałem, że transport tutaj jest nie mniej intersujący niż w Rydze, więc też warto skrobnąć coś na ten temat. Właściwie wszystko można opisać jednym zdaniem: "Komunikacja miejska w Wellington jest do d***" :) Ale przejdźmy do szczegółów.
Cały miasto (a nawet cały region) jest podzielony na strefy. Wszystko byłoby proste, gdyby było tak jak w Polsce - strefa miejska (do granic miasta), potem podmiejska (albo 2 podmiejskie). Ale nie ma tak łatwo - w całym regionie jest 14 stref. Strefa 1 obejmuje właściwie tylko ścisłe centrum + największe dzielnice. Mieszkam 15 minut piechotą od centrum, a mój przystanek jest granicą między 1 a 2 strefą. Granica miasta jest już w 4. strefie. Dopóki podróżuje się w tylko jednej strefie, ceny są w miarę ok - $1.50 za przejazd. Ale jeśli masz przejechać z jednej strefy do drugiej albo - co gorsze - przejechać przez większą liczbę stref, to musisz się przygotować na całkiem spore wydatki.
Czasy odjazdów autobusów są tylko podawane dla niektórych przystanków. W strefie 1 zwykle to są wszystkie, ale poza nią - co trzeci, co piąty przystanek ma podane czasy odjazdu. Dla przystanków pomiędzy nimi musisz sam sobie odgadnąć. Na szczęście można sobie sprawdzić rozkład jazdy w internecie, więc przynajmniej można się zorientować, czy ma się jakiekolwiek szanse na złapanie autobusu.
Ludzie w Krakowie narzekają, jeżeli autobus spóźni się 5-10 minut (i oczywiście zupełnie się z tym zgadzam). Jeśli przyjedzie 3 minuty przed czasem, to już jest katastrofa. A tutaj - już kilka razy mi się zdarzyło, że autobus przyjechał minut przed czasem. Paranoja...
Kiedyś w Wellington jeździły tramwaje. Najpierw konne, potem elektryczne. Ale kilkadziesiąt lat temu ktoś wymyślił, że sieć tramwajowa ogranicza rozwój miasta i trzeba ją zlikwidowali. Teraz po tramwajach nie ma właściwie śladu w Wellington. W Krakowie do tej pory na Szewskiej są tory, chociaż tramwaj nie jeździ tamtędy od dobrych kilkudziesięciu lat. Ale za to w Wellington wciąż jeżdżą stare dobre trolejbusy. Część z nich to 20-30 letnie volvo (dobrze się trzymają jak na swój wiek). Jest też kilka nowych "szelkowców", ale nie miałem jeszcze okazji się im dokładnie przyjrzeć.

3 komentarze:

Sibulka pisze...

woooo zazdroszcze tych zagli, mam nadzieje, ze jak Ci sie uda napiszesz jak bylo, pozdr z BG

KAMIL pisze...

mysle ze komunikacja miejska jest szokiem (albo przynajmniej niespodzianka) w kazdym kraju ktory sie odwiedza i porownania z krajem ojczystym az sie same na mysl nasuwaja ;)
ja tez zamierzam opisac swoje wrazenia z Maroka.
Baw sie dobrze.
Pozdr

Anonimowy pisze...

szoruj jak najszybciej to tego yacht clubu i rob zdjecia ;-)